Nikt się tego nie spodziewał. Dosłownie – nikt. Dawno żaden producent nie wystrzelił jak spod ziemi swoim urządzeniem. N1 nie jest jakiś rewolucyjny, ale pokazuje jedno: mimo umowy z Microsoftem Nokia nie podda się bez walki. A obejście zapisów kontraktu to jeden ze sposobów.
Nokia nie może przez 2 lata używać swojej nazwy na obudowach smartfonów i przez 10 lat na obudowach telefonów bez systemu.
TELEFONÓW. Moduł 3G/GSM. Dlatego Nokia N1 go nie posiada. O ile smartfon bez możliwości dzwonienia to nie smartfon, to tablet bez 3G może normalnie funkcjonować.
Swoją drogą: skojarzyła mi się jedna rzecz. Multum komentarzy w internetach, wyrażonych w różny sposób, ale niosących ten sam przekaz:
DLACZEGO NOKIA PARĘ LAT TEMU NIE ZAINWESTOWAŁA W ANDROIDA?
Te komentarze również były parę lat temu. Nokia nie zrobiła nic i pogrążyła się w stagnacji.
Teraz wypuszcza taki sprzęt na rynek i ludzie są zachwyceni 🙂 „Killer Nexusa 9”, „Najlepszy tablet na świecie”, „Już kupuję”. Mało kto może liczyć na taki komfort, naprawdę.
Nagle o Nokii mówi się wszędzie, a Microsoft Lumia gdzieś spada na drugi plan. To jednak jest siła marki.
Pierwsze skojarzenie? iPad Mini. To aż nazbyt widoczne. Nierozbieralna obudowa, kratka głośników na dole…
Oczywiście komentarze w stylu „Nokia zaczęła kopiować”, „Podróbka Apple”, i tym podobne, musiały się pojawić.
Ja tam na przykład nie mam nic przeciwko, by dostać iPada Mini z Androidem. Można mówić o produktach Apple wszystko, ale ich design niemal zawsze jest elegancki, ponadczasowy i podoba się wielu osobom.
Mówię jak jest.
I wiele osób będzie chciało kupić coś wyglądającego jak iPad, ale nie w cenie iPada. I najlepiej z Androidem, który jest mniej ograniczony od jablkowego systemu.
Inspiracje sięgają jednak sporo dalej. Przede wszystkim: pomysł na sprzęt.
Proporcje ekranu są takie same jak w iPadzie Mini (4:3), podczas gdy androidowa konkurencja w przeważającej większości stosuje ekrany panoramiczne; to się jednak zmienia. Przykładem jest ostatni Nexus 9.
Z kolei Nokia N1 to tablet z najwyższej półki:
- 7,9″ ekran IPS o rozdzielczości 2048×1536
- Android 5.0 z autorskim launcherem Nokii
- 2 GB RAMu
- 64-bitowy procesor Atom Z3580 (dlaczego nie Snapdragon od Qualcomma, eh…)
- 32 GB nierozszerzalnej wewnętrznej pamięci
- głośniki stereo
- 5300 mAh bateria
- dwa aparaty – 8- i 5-megapikselowy.
A wszystko to za 249 dolarów. Początkowo sprzęt pojawi się w Chinach, inne rynki (nie wiadomo, czy też i Polska) zobaczą tablet od Nokii nieco później.
Może i pomysł na ten tablet jest świetny, a kombinacja zewnętrzności iPada i Androida pod maską jest zabójcza. Może jest to coś, co pozwoli Nokii wrócić z przytupem na rynek.
ALE.
Tablety są w odwrocie, ewentualnie pełnią rolę ekranów dla konwertowalnych komputerów. To już po prostu praktyczniejsze. Zwłaszcza, że netbooków się już nie używa. Ich rolę przejmuje właśnie zestaw tablet+klawiatura. Czyli w wielkim skrócie: Windows na pokładzie.
Wyobraźcie sobie, jakby Nokia sprzedawała to w zestawie z klawiaturą. Nic nie stoi na przeszkodzie, by to dokupić osobno, ale chodzi o co innego: pozycjonowanie sprzętu jako, potencjalnie, najlepszy mobilny komputer na świecie. Nie jako po prostu kolejny tablet.
A Android? Nikomu się nie udało wypromować konwertowalnego, rozpoznawalnego zestawu. Microsoft ze swoim Windowsem nie jest jednak daleko, a Nokia wyznaczająca nowy trend? Nie takie nierealne i mogące wywindować internetowy PR Nokii bardzo wysoko. Taki zestaw jako np. konkurencja dla Surface’a. Kolejne zagranie na nosie Microsoftowi…
Dodatkowo trzeba przyznać, że internetowe komentarze są po części racją. N1 powinna być zaprezentowana wcześniej Wszystkich zaskoczyła informacja o powrocie Nokii za sprawą takiego sprzętu – ale głównie chodziło o wydarzenie. Sam sprzęt nie jest innowacyjny; ciut odtwórczy, ale oparty na sprawdzonych wzorcach.
Co nie zmienia faktu, że stanie w szranki z flagowcami konkurencji i może z nimi konkurować jak równy z równym.
Generalnie bardziej czekam na dalsze ruchy Nokii – o co w tym wszystkim jej chodzi. Jeden tablet raczej mało mówi o jej planach, pomyśle na to, czym chce walczyć na rynku.
Jednak wywołanie szumu w mediach – co było najprawdopodobniej głównym celem – jak najbardziej się udało.