Nagle musisz sprawdzić coś szybko w sieci. Rozkład jazdy, godziny otwarcia sklepu, zobaczyć cokolwiek innego. Wyciągasz swój supernowoczesny telefon, którym jest… klasyczny model typu bar. Na którym jest tylko domyślna przeglądarka. Bardzo daleka od ideału. Cóż – magicznie smartfon z Androidem w kieszeni się nie pojawi, ale w nowych, prostych telefonach Microsoftu uda się zyskać troszkę czasu, dzięki zastosowaniu Opery Mini.
Microsoft zabrał się za odbudowanie wizerunku przeglądarek. I to możliwie wszystkich naraz, jeśli zachodzi ta potrzeba. Jakiś czas temu w sieci pojawiły się informacje, że Microsoft chce się pozbyć komputerowego Internet Explorera. W sumie to nie pozbyć, tylko zrobić jego rebranding. Z prostego powodu – użytkownikom PC-tów nie kojarzy się ona zbyt pozytywnie. W końcu jaka aplikacja służy do ściągnięcia jakiejś normalnej przeglądarki?
Być może o to samo chodzi w wypadku tanich telefonów Microsoftu. W sumie się nie dziwię, bo w najtańszych telefonach Nokii jej standardowa przeglądarka również nie nadaje się do niczego. I służy ona najczęściej do ściągnięcia Opery Mini. Która ma być domyślnie zainstalowana w najtańszych Nokiach. Komfort przeglądania ogranicza malutki wyświetlacz, ewentualnie całkiem spory, ale o małej rozdzielczości. Dzięki Operze Mini przynajmniej awaryjnie będzie się dało coś sprawdzić, jeśli nie mamy nic bardziej zaawansowanego pod ręką.
Microsoft nie ryzykuje tym praktycznie nic. Wręcz zyskuje. Swojego odpowiednika dla Opery Mini nie ma, a aplikacja z czerwonym O w logo i tak nie ma żadnej konkurencji w segmencie przeglądarek dla najprostszych telefonów.
Z tego faktu wynikają przede wszystkim dwie rzeczy. O pierwszej z nich wiadomo nie od dziś – telefonami Microsoftu będą albo totalnie najprostsze urządzenia w stylu Nokii 101 czy 203, albo Lumie, które zastąpią niegdysiejsze Ashe, a także będą flagowymi urządzeniami. O to akurat nie będzie trudno, bo przeskok z featurephone’ów na smartfony takie, jak na przykład zaprezentowana niedawno Lumia 530 to jest czysty win-win. Klienci kupują urządzenie, na którym da się odpalić różne zewnętrzne aplikacje, i to jednocześnie (w porównaniu do bezsystemowego telefonu to jest naprawdę bardzo istotna różnica). A grono użytkowników Windows Phone – prostego i w miarę łatwego w obsłudze – powiększa się. Wszyscy są zadowoleni, przynajmniej na początku, póki klienci nie spojrzą na androidowe modele przychylniejszym okiem.
Druga sprawa to to, co się stanie z pracownikami Nokii/Microsoftu (dalej to do mnie nie dociera…) po zacieśnieniu współpracy z Operą. Tak – zacieśnieniu, a nie rozpoczęciu. Norweska firma już dostarczała swoją przeglądarkę do androidowych modeli Nokii. Nie ma ich dużo (bodajże trzy), ale układ Microsoftu z Operą był już dogadany jakiś czas temu. Teraz, jak sam prezes Opery się wypowiedział, jego firma praktycznie przejmuje kontrolę nad rozwojem przeglądarki w tanich telefonach Microsoftu.
Osoby zajmujące się dotychczas pracą nad przeglądarką Xpress mogą być: albo zwolnione, albo skierowane do innych zadań. Żadne odkrycie Ameryki. Redukcję zatrudnienia zapowiedział sam Satya Nadella, szef koncernu z Redmond. Możliwe, że taniej jest po prostu zapłacić norweskiej firmie, niż utrzymywać niepotrzebnych pracowników. Ale bardzo możliwe też, że swoje umiejętności wykorzystają oni… chociażby w nowym Internet Explorerze. Nie tylko tym komputerowym – wersja na Windows Phone też doskonała nie jest. Ale nie wymaga też pilnej potrzeby poprawy. Ewentualnie: nie wymaga pilnej potrzeby pokazania światu, co zrobili programiści. Wiecie, o czym mówię.
Czy to coś zmienia dla końcowego użytkownika? Oczywiście – dostaje wydajniejszą przeglądarkę. Ale nie jest to fajerwerk ze strony MS – i nie miał być.
To jest po prostu kolejny etap – bardzo konsekwentnie prowadzonych, jestem pod wrażeniem – porządków w Microsofcie i skierowaniu uwagi na to, co jest akurat im w tym momencie potrzebne. Nic więcej.
