Plus Blog

Oferta w Plusie, Telefony, Telekomunikacja, Testy Telefonów, LTE

Czy dałbyś za smartwatcha 100 000 złotych?

Czy dałbyś za smartwatcha 100 000 złotych?

Ja nie. Ale nie brakuje ludzi, którzy by to zrobili. W tym kontekście elektroniczne i analogowe zegarki mają ze sobą bardzo wiele wspólnego. Nie ma czegoś takiego jak zbyt drogi czasomierz. Już chyba któryś raz porównuję dwa niby nieprzystające do siebie światy, ale chcę wam pokazać, jak ja to widzę.

Jest sobie zegarek. Oprócz możliwości podglądu czasu/daty pełni również funkcje estetyczne. Dopełnia ubiór i jest jedyną dopuszczalną męską biżuterią (wedle klasycznych zasad). A jak wiadomo, biżuteria nie pełni funkcji użytkowych. Ma wyglądać.

W wypadku najdroższych urządzeń dochodzi moja ulubiona „funkcja” – potwierdzenie statusu właściciela. No ale OK, to też można jakoś ograć. Budowanie wizerunku, wydatki na „reklamę”. Choć mi bliżej mi do ideologii zaprezentowanej w Podziemnym Kręgu. To cały czas: tylko rzeczy.

Wymagany angielski na poziomie liceum. Jeśli nigdy nie oglądałeś tego filmu w całości – nadrabiaj jak najszybciej.

Ustrojstwo w miniaturze wpisu to chronograf firmy IWC. Przepiękny, z tym trudno dyskutować. Model Portuguese Automatic kosztuje wspomniane w tytule 100 000 złotych. Gdzieś w tych okolicach. Starczy jeszcze na kupienie szampana Dom Perignon, a tym samym dołączenie do Jamesa Bonda i Nasa. The world is yours!

Być może on jest tyle wart. Koperta z różowego złota i inne szlachetne materiały, superprecyzyjne mikro-mechanizmy, które trzeba złożyć. Kunszt pracy zegarmistrzów jest nie do wycenienia.

Lecz cały czas to tylko zegarek. Nie mierzy czasu zauważalnie lepiej, a nawet jeśli, ma to raczej niewielki wpływ na życie właściciela.

100ksmartwatch_1

To jednak tylko wprowadzenie. Na chwilę odrzućmy rozważania, jak taki zegarek zmienia życie właściciela i jakie mogą być poglądy dotyczące tego, co jest ważne.

Fakty są takie, że znajdują się osoby, które kupują zegarki za 100 000 złotych. Może nie jest ich tak dużo, jak nabywców czasomierzy za drobny ułamek tej kwoty, ale tacy ludzie są.

Prawo popytu i podaży.

Rzecz jest warta tyle, ile jest za nią w stanie zapłacić klient. 200, 2 000, 20 000, 100 000 złotych. Jeśli są ludzie, którzy płacą tyle, ile producent sobie życzy, dany produkt jest dostępny w tej samej cenie.

Zadaniem producenta jest wycenić produkt i wypuścić go na rynek. Zadaniem klienta jest użycie mózgu i podjęcie decyzji. Czy warto zapłacić za coś tyle, ile sobie producent życzy, czy mi serio to jest potrzebne.

Wszystko to piszę z prostego powodu. Niedawno zaprezentowano Huawei Watch – plotki mówią, że może on kosztować 3800 złotych. W poniedziałek 9 marca dowiemy się, ile będzie kosztował Apple Watch – najdroższa edycja może być wyceniona nawet na 76 000 złotych. Oczywiście reakcja mogła być tylko jedna: ktoś tu chyba upadł na głowę.

Wręcz przeciwnie.

100ksmartwatch_2

Smartwatch, jak każdy towar, jest warty tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić.

Elektronika ma to do siebie, że jest mierzalna. Da się stwierdzić, że jakiś telefon jest szybszy, zdjęcia są lepsze, bateria wystarcza na dłużej, a ekran jest czytelniejszy w słońcu. Że za coś warto zapłacić mniej, a za coś więcej.

W wypadku zwykłych zegarków liczba rzeczy, które można ocenić obiektywniej, jest sporo mniejsza. I w drugą stronę – można zapłacić więcej za teoretycznie gorszy telefon, bo podoba nam się bardziej.

Skoro są ludzie, którzy dają 100 000 złotych za zwykły zegarek, który pokazuje godzinę, to będą też tacy, którzy dadzą 80 000 za taki, który dodatkowo wyświetli powiadomienia czy też będzie mierzył aktywność sportową. Ale to by było za proste.

Przecież… smartwatch nigdy nie będzie wyglądał tak dobrze, jak klasyczny zegarek!

Na razie tak. Ale to kwestia czasu. Postęp jest wszędzie.

Tradycyjnym „dżentelmenom” radzę porzucić telefony komórkowe i komputery na rzecz epistolografii. By nie być zbytnim sadystą, możecie używać maszyny do pisania zamiast wiecznego pióra. I czytać papierowe gazety, a nie internety.

100ksmartwatch_3

Nikt tu nie oszalał. Każdy ma prawo za swoje produkty i usługi zażądać dowolnej ceny. Nawet miliarda dolarów. Błogosławieństwo i przekleństwo wolnego rynku.

Na głowę upadli (i zapewne zrobili to już jakiś czas temu) ci, którzy po prostu wszelkich zakupów, nie tylko technologicznych, dokonują bezmyślnie.

Kupują rzeczy, których nie potrzebują. Za pieniądze, których nie mają. By zaimponować ludziom, których nie lubią.

Boom!

Udostępnij

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x