Zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo odtwórcze i bezsensowne mogą być slogany producentów? Co prawda pewna część przebija się do świadomości („Connecting people”, to tylko jeden przykład) i jest zarazem trafna, ale większość… po prostu musi być. Jednak dzisiaj nie o nazwach, tylko o tym, co ze sobą niosą. A konferencja Asusa udowodniła, że „searching of incredible” wychodzi temu producentowi coraz lepiej.
Pozwolę sobie pominąć zaprezentowane komputery przenośne – nie są one (jeszcze?) nurtem tego bloga. I chwilowo się na to nie zanosi. Właściwą konferencję zacząłem od tabletu Asusa – MemoPada 7.
Nie wiem, kto tam odpowiada za nazwy, ale poważnie powinien wylecieć z roboty, ew. przejść do Samsunga/Apple’a. Tam przynajmniej pozwolą na używanie przyrostków (Plus/Max/S/C/Neo/Advance, itd.). To już zwykła cyfra na koniec byłaby lepsza. W efekcie na rynku mamy już kilka MemoPadów 7.
Nazewnictwo nie wyszło, ale produkt zrobił na mnie wrażenie. Na początku myślałem, że to poważnie będzie produkt premium mimo odgrzanej nazwy. Kanciaste krawędzie, ekran Full HD na 7 calach, cienki i dostępny w eleganckiej kolorystyce. Na koniec facet z Asusa powiedział, że to wszystko będzie kosztować…
// I w głowie zaczyna się układanka. Full HD na 7 calach u Asusa? Nie no 250-300 euro na start. Na stówę. Jak nie lepiej. Drogie to będzie, zwłaszcza że widać, że to chyba nie taka tandeta.
Bum!
199 euro. (okolice 900 złotych). End of the match.
Genialna sprawa. 7-ki nigdy nie były specjalnie drogie, ale widać, że średnia półka ma się w segmencie smartfonów/tabletów wyjątkowo dobrze.
Z kolei smartwatch Asusa – sztandarowy produkt tej prezentacji – wygrywa nagrodę najmniej docenianego sprzętu pierwszego dnia targów. Wszyscy rzucili się na nowości Samsunga. Nawet – zdaniem większości – nieco rozczarowująca konferencja Sony narobiła większego szumu. Szkoda, bo ZenWatch wydaje się być naprawdę dopracowanym i konkurencyjnym produktem.
Konferencji Sony nie oglądałem – opisał ją Radek – ale na spokojnie zobaczyłem, co na niej zaprezentowano. I muszę stwierdzić, że w kategorii smartwatchów pokazanych na IFA póki co ZenWatch jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o wzornictwo. Może nie wygląda tak dobrze, jak LG Watch R czy Moto 360 – okrągła koperta to jednak jest to – ale widać, że Asus w swoich materiałach nie kłamał. Zapowiadał innowacyjność (jakoś jej zbytnio nie zauważyłem) i wysokiej jakości wzornictwo i materiały. To drugie, trzeba przyznać, wyszło mu znakomicie.
Chwalili się sporo, bo jest czym – paski z włoskiej skóry i zakrzywione szkło tworzą bardzo stylową kombinację. Z tych wszystkich zegarków tylko on wygląda jako produkt klasy premium. Tradycyjnego zegarka to nie zastąpi (jedyna dopuszczalna męska biżuteria ma się w tej kwestii znakomicie), ale wygląda najlepiej z obecnych na rynku zegarków. A później przyjdą LG z Motorolą i zabiorą wszystkim zabawki. Produkt Asusa jest jedynym, który pod tym względem mógłby się obronić.
Do tego dołożono atrakcyjne podzespoły. Ekran AMOLED o nieprzesadzonej zbytnio rozdzielczości i przekątnej (notatka do Sony – ekran musi być przede wszystkim CZY-TE-LNY), pokryty szkłem Gorilla Glass, 4 GB pamięci wewnętrznej, 512 MB RAMu i chipset Snapdragon 400 (w zegarku, jeszcze raz: chipset z Moto G w zegarku). I do tego bukiet funkcji od producenta – wyciszanie połączenia zakryciem zegarka, monitorowanie aktywności sportowej czy też łączenie się z telefonem w celu znalezienia go (via BlueTooth).
W smartwatchach chodzi co prawda o miniaturyzację, ale można było – szczególnie, że to nadchodzący i bardzo silny trend – wsadzić do środka slot kart SIM. I tak zegarki są dodatkiem do smartfonów/tabletów, ale już taki Gear S przeskakuje poziom wyżej.
Asus mógł odebrać Samsungowi jego najsilniejszy atut, ale tego – nie wiedzieć czemu – nie zrobił.
W sumie dalej jest konkurencyjny względem produktu Samsunga, ale przewagi ZenWatcha nie będą dla konsumentów aż tak oczywiste. Wielka szkoda, bo praktycznie byłby to „Gear S killer”.
Szczególnie, że ZenWatch kosztuje 199 euro. Na naszym fanpage’u zapytano: 800 zł za zegarek to mało?
// Gwoli ścisłości – wg obecnego kursu 199 EUR to 834 PLN, ale z podatkami to będzie gdzieś w okolicach 899 złotych właśnie. Przynajmniej tak podejrzewam. Może to być ciut więcej.
Każdy rynkowy produkt jest warty tyle, ile jesteśmy gotowi za niego zapłacić. Proste jak budowa cepa.
Zgadzam się, że nie jest to mało – w porównaniu do na przykład smartfonów. Jednak to są dwie różne kategorie sprzętu. Choć idąc tym tropem, to każdy smartfon jest za drogi, bo taką kwotę można wydać na coś praktyczniejszego.
Ale w porównaniu do zaprezentowanej na IFA konkurencji zegarek Asusa jest najtańszy. Sony Smartwatch 3 kosztuje 229 euro (koło 960-1000 zł), cena Samsunga to 299 euro (1250-1300 złotych). A teraz wróćcie do pogrubionego tekstu i wyobraźcie sobie, że ZenWatch ma slot SIM bez zmiany ceny.
To byłby hit.
Później wszyscy budzą się ze snu i nie znajdują ZenWatcha w polskich sklepach. Android Wear nie jest jeszcze dostępny w języku polskim, więc – póki co – najprawdopodobniej urządzenia z tym systemem również nie będą w Polsce sprzedawane. Szkoda – rynek zbytu mimo dość wysokich jak na nasze realia (mogłem to skrócić do: siła nabywcza pieniądza, ale to zbyt tajemnicze) cen jest spory.
To byłoby naprawdę świetne urządzenie, ale z kartą SIM i dostępne w Polsce.
Swoją drogą – jeśli Asus zaczyna się pod względem nie tylko technologii, ale też i wzornictwa i „konkurencyjności”, zbliżać się do gigantów pokroju Sony, Samsunga czy LG, to wiedz, że coś się dzieje. Tajwańska firma rozpędza się powoli i nie ma tak szerokiego portfolio, ale jest na dobrej drodze. Choć nie jest to główny nurt produktów – zyski pochodzą głównie ze sprzedaży komputerów osobistych oraz części do nich. Jakoś Asusowi do urządzeń mobilnych i wearables nieśpieszno, ale z pewnością ma czym walczyć.
Na pewno plusem jest to, że Asus zaczyna przykładać sporą uwagę nie tylko do jakości (tak robi każdy, tylko efekty końcowe są różne 🙂 ), ale też i do wzornictwa sprzętów. Widać, że firma chce zerwać z łatką robiącego masówkę producenta, którego jedyne podobieństwa do głównych graczy to różne odmiany słowa „niesamowity” na konferencjach.
Entuzjazm nie był może tak duży, jak po konferencji Samsunga – nawet u mnie, choć obyło się bez różnych przejawów ekstazy – ale to dlatego, że Asus nie opanował jeszcze tak dobrze sztuki marketingu.
Ale poszukiwania czegoś niesamowitego trwają. I cel jest coraz bliżej.