Mija właśnie trzeci dzień od rozpoczęcia przez naszą redakcję testów jednej z nowych propozycji fińskiego producenta telefonów komórkowych – Nokii X7. Tak, to jest właśnie ta chwila, kiedy to możemy podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami na temat tego urządzenia – pomimo drobnych trudności, które wynikły z powodu pewnego remontu u testera 🙂
Przyszła paczka – pudełko małe, ale klasycznie, niebieskie. Pierwszy problem po otrzymaniu: jak je otworzyć? Podczas obracania go w celu znalezienia metody na wydobycie urządzenia, niespodziewanie wysuwa się z niego „szufladka”, na której leży… tak, właśnie ten czarny monolit, który Nokia nazwała mianem X7. Zachęcony tym widokiem uruchamiam telefon – jednak przez myśl przebiegła mi nazwa systemu operacyjnego, który znajduje się na jego pokładzie: Symbian. Osobom, które do niego nie przywykły, może sprawić nieco problemów i zakłopotania, jednak po jego uruchomieniu w pełnej okazałości ukazuje nam się Anna – najnowsza wersja tegoż oprogramowania. I, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, wcale nie jest oporna – wręcz przeciwnie, korzysta się z niej zdecydowanie bardziej intuicyjnie niż z poprzednich wersji Symbiana. Duży plus.
Spytacie mnie zapewne, dlaczego telefon ten zdecydowałem się nazwać „monolitem”. Odpowiedź jest prosta: Nokia X7 jest urządzeniem niemal nierozkładalnym na czynniki pierwsze (ot, da się wyjąć jedynie kartę SIM i microSD), a w dodatku solidnie wyglądającym i dość ciężkim, co jednak nie przeszkadza w codziennej pracy. Zdecydowanie wygodnie leży w dłoni i komfortowo się korzysta z ekranu pojemnościowego, któremu nie można nic zarzucić. No, może prócz tego, że łatwo się „palcuje”.
Czy znajdą się inne funkcjonalności telefonu, które nie spełnią moich oczekiwań wobec takiego urządzenia? Zapraszam do śledzenia naszego Plus Bloga na bieżąco, a za blisko 2 tygodnie do przeczytania konkretnego testu Nokii X7.
PS. A może masz ochotę wpłynąć na treść tego testu? Zostaw komentarz z sugestią, co powinienem w nim dogłębnie zbadać 🙂