Plus Blog

Oferta w Plusie, Telefony, Telekomunikacja, Testy Telefonów, LTE

Test: Nokia Lumia 620

Test: Nokia Lumia 620

W historii telefonii komórkowej, zwłaszcza tej najnowszej, zapisało się kilka modeli, które nie są i nigdy nie były najwydajniejsze, najmocniejsze czy też naprawdę dopracowane. Ale były hitami operatorów i hitami sprzedażowymi. Jeszcze nie tak dawne były czasy, gdy każdy znał przynajmniej jedną osobę, która miała LG Cookie, Samsunga Avilę bądź Monte. Ostatnio bardzo popularne są smartfony z niższych półek – oprócz serii Galaxy Mini czy też L3 w wersji pierwszej bądź drugiej często spotyka się Nokię 610. Idealna ona z pewnością nie jest i ma parę wad. Jednak mimo nich sprzedawała się dobrze i ma wielu zadowolonych właścicieli. Przyjrzeliśmy się jej następczyni – 620-tce. Cel jest podobny: tanio, ale jednocześnie w miarę porządnie i z najnowszą wersją systemu na pokładzie. Zapraszam więc do przeczytania recenzji 620-tki, w której postaram się odpowiedzieć, czy jest ona telefonem dopracowanym, mającym szansę odnieść rynkowy sukces.

Zestaw

Opakowanie tradycyjnie już dla smartfonów Nokii jest niewielkim prostopadłościanem w kolorze niebieskim z wydrukowaną wizualizacją telefonu i informacjach o najważniejszych cechach urządzenia. Wysuwane z boku kolejne pudełko (we need to go deeper…) zawiera w sobie:

  • telefon Nokia Lumia 620
  • dwuczęściową ładowarkę USB-microUSB AC-50E
  • słuchawki douszne WH-108
  • instrukcję obsługi

Około metrowy przewód USB i ładowarka o natężeniu prądu wyjściowego 1,3 A są wyposażeniem standardowym. Szkoda, że takim nie jest karta pamięci (niekoniecznie o ogromnej pojemności) i jej w zestawie niestety zabrakło. Można znaleźć za to słuchawki. „Pchełki” dostarczane przez Nokię nie grają dramatycznie źle (jak na standardowy zestaw), jednak ich jakość wykonania jest słaba. Mizernej jakości kabel, tani plastik użyty na produkcję obudowy – innymi słowy, nic się nie zmieniło w tej kwestii. Dodatkowo nie należą one do najwygodniejszych, nawet jak na słuchawki douszne, za którymi osobiście nie przepadam. Bardzo chętnie w zestawie zobaczyłbym też choćby jedną dodatkową obudowę. 620-tka jest promowana jako telefon, który można łatwo spersonalizować, zmieniając jego kolor. Dodatkową osłonę trzeba jednak niestety zakupić samemu – wszędzie więc oszczędności. I na tym zawartość zestawu jak zwykle się kończy.

Wygląd zewnętrzny

„Ten telefon świetnie wygląda, jednak ktoś postanowił do niego dorobić obudowę” – mniej więcej takie zdanie wypowiedziałem, umieszczając kartę microSIM w 620-tce. Bez plastikowej pokrywy telefon wygląda naprawdę dostojnie, jest cienki i zdominowany na całym panelu przez utwardzane szkło. Taki iPhone z Windows Phone. Obudowa nieco pogrubia telefon (choć ma przyjemną fakturę) i zdradza, że jednak to urządzenie z niższej półki. Tak jak pisałem we wpisie z pierwszymi wrażeniami – szkoda, że bryła jest mimo wszystko zaokrąglona, choć jak się patrzy na Lumię 610 czy 710… aż tak źle nie jest. Przynajmniej część pierwotnego, industrialnego wzornictwa serii została zachowana.

Ważąc telefon w dłoni, masę Lumii 620 oceniłem na około 130 gramów. Jak się okazuje, pomyliłem się niewiele i telefon waży w rzeczywistości o 3 gramy mniej. 11,54 cm długości na 6,11 cm szerokości to również nie są duże wymiary. Smartfon bez problemów można obsługiwać jedną ręką. 11 mm grubości to już z kolei wartość ponadprzeciętna, nawet w swojej półce cenowej. Nie zauważyłem jednak podczas codziennego użytkowania, by to przeszkadzało w jakiś sposób. Masa została równomiernie rozmieszczona, co w połączeniu z matową fakturą obudowy potęguje uczucie stabilności. Chwyt telefonu jest pewny i raczej nie ma mowy o nagłym wyślizgnięciu się z dłoni – no chyba że sami tego chcemy. Duża też w tym zasługa kształtu bryły – choć to nie jest tak regularny prostokąt jak Lumia 900 czy 920, to i tak telefon jest lekko kanciasty i dobrze wbija się w dłoń.

P1120528

P1120545

P1120537

Przód telefonu zajmuje oczywiście wyświetlacz. Pod nim umieszczono dotykowe przyciski Wstecz, Home i Szukaj (w wyszukiwarce Bing), a nad ekranem widnieją od lewej: czujniki, przednia kamera, głośnik rozmów oraz logo Nokii umieszczone w prawym rogu. Subiektywnie przyznam, że nie wygląda już to tak dostojnie, jak nazwa producenta na środku. Front pokryty jest wzmocnionym szkłem mineralnym – nie jest to Gorilla Glass. Co nie ma znaczenia, bo i tak standardowo się rysuje. Miejsca na przyciski jest więcej niż sporo, co w moim odczuciu jest marnotrawstwem. Poniżej tychże przycisków ulokowano port microUSB, służacy do synchronizacji danych oraz ładowania, a także mikrofon. Prawy bok zawiera trzy elementy – klawisz regulacji głośności, włącznik telefonu i jednocześnie przycisk blokady ekranu oraz sprzętowy spust migawki, którego bardzo mi brakowało w S4. Przyciski są wyczuwalne i nie zdarzało mi się mylenie jednych z drugimi. Nietypowa jest za to ich konstrukcja, ale o tym nieco później. Lewy bok pozostawiono całkowicie wolnym od jakichkolwiek elementów. Góra to miejsce dla dodatkowego mikrofonu oraz wyjścia słuchawkowego minijack.
Tył telefonu zajmują: głośnik zewnętrzny ulokowany w lewym dolnym rogu (o jego jakości i głośności napisałem w dziale dotyczącym multimediów), umieszczone idealnie na środku logo Nokii oraz obiektyw aparatu i diodę LED na tej samej wysokości, na prawo od napisu Nokia. Obiektyw na szczęście nie wystaje nad obudowę i telefon nie opiera się na nim.

P1120385

P1120412

P1120418

620-tka nie ma zdejmowanej pokrywy baterii. Podobnie jak choćby w HTC Sensation czy też 820-tce ściągamy całą obudowę. Po jej zdemontowaniu widać, że choćby wyjście słuchawkowe jest skonstruowane z dwóch elementów – styków podobnych do tych w czytnikach kart SIM zamontowanych w bryle telefonu oraz elementów metalowych zamontowanych w ściąganej obudowie. Podobnie jest z przyciskami – gumowe części znajdują się w obudowie, a przyciski w pozostałej części telefonu. Szczęśliwie jednak demontaż obudowy jest łatwy i nie są wymagane do tego bardzo długie paznokcie – ba, nie trzeba ich nawet używać. Naciskamy na diodę LED i wyciągamy obudowę za lewy górny róg (patrząc na telefon z przodu) – i już. Oprócz tego w obudowie znajduje się prostokąt wykonany z pianki (?), który wycisza telefon od wewnątrz i dopasowuje pokrywę do reszty telefonu. Nokia pomyślała o wrażeniach estetycznych i o jakości wykonania. Po ściągnięciu obudowy naszym oczom ukazuje się slot kart microSD. Wreszcie – choć testowy egzemplarz miał uszkodzony holder, który jednak nałożyłem w odpowiedni sposób. Widać także baterię o pojemności 1300 mAh, po której ściągnięciu naszym oczom ukazuje się szufladka na kartę microSIM. Sam standard to pierwsza wada. Drugą wadą jest niezbyt wysoka solidność – metalowy pasek, za który musimy pociągnąć, by wyjąć kartę, jest bardzo cienki i mam obawy co do jego bezawaryjności.

Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o spasowanie elementów, nie ma się zbytnio do czego przyczepić. Nawet mocno ściskany telefon nie wydaje z siebie odgłosów. Co prawda czuć, że telefon nie wypełnia całej przestrzeni zdejmowanej obudowy. Jednak taka sytuacja zdarza się jedynie przy umyślnym naciskaniu na prawą krawędź ekranu – w codziennym użytkowaniu to będzie raczej sporadyczne, i bezgłośne przy okazji. Obudowa wykonana jest z twardego, dobrej jakości szorstkiego plastiku. Jest on barwiony w masie i pokryty dodatkową przezroczystą warstwą tworzywa sztucznego, dzięki czemu się nie zetrze ani zbytnio też nie będzie widać śladów uszkodzeń. Utwardzane szkło chroniące ekran jak zwykle ma skłonność do palcowania. Także i rysy (drobne, widoczne pod światło) pojawiają się na nim dosyć szybko.

Ekran

Patrząc na przedni panel telefonu, aż się prosi o dodatkową powierzchnię ekranu. Panel przycisków dotykowych zajmuje jednak sporo miejsca, więc przekątna to „tylko” 3,8”. Nie każdy musi jednak lubić ogromne telefony, które ledwo mieszczą się w kieszeniach. Trudno natomiast narzekać na rozdzielczość – 800×480 pikseli to standardowa wartość dla telefonów z Windows Phone (podobnie jak 1280×768 w 920-tce – są to te same proporcje wyświetlacza), która jest wystarczająca nawet dla 4,3-calowych ekranów. Tu jednak wymiary są mniejsze, więc i gęstość rozmieszczenia pikseli jest odpowiednio większa – około 252 (?) punktów na cal zapewnia więcej niż wystarczającą szczegółowość obrazu oraz czcionek. Pojedyncze piksele są dostrzegalne gołym okiem jedynie z nienaturalnie małej odległości.

Kąty widzenia wyświetlacza nie są złe, jednak spodziewałem się mimo wszystko lepszych. Kolor kafelków staje się ciemniejszy już po dosyć lekkim odchyleniu ekranu, zarówno w pionie, jak i w poziomie. Nie jest jednak bardzo źle i do poziomu L5 na szczęście sporo brakuje. Rewelacyjna jest natomiast czytelność ekranu w słońcu – filtr ClearBlack sprawdza się jak zwykle znakomicie. Ustawiona sztywno średnia jasność wyświetlacza wystarczała podczas dni, gdzie słońca zdecydowanie nie brakowało. Automatyczna regulacja podświetlenia również działa dobrze i czujnik nie sprawia żadnych niespodzianek, choćby z przejścia z jaśniejszego pomieszczenia do ciemniejszego. Zakres jasności ekranu jest spory dzięki wysokiej wartości maksymalnej. Dodatkowo dostajemy duży kontrast (choć to nie AMOLED) i dobre odwzorowanie kolorów z lekko zażółconą bielą (bo to nie AMOLED). Szczęśliwie producent oszczędził nam odblasków, z którymi miałem sporo do czynienia w Lumii 920 – jednak tutaj tafla szkła jest zupełnie płaska. Wrażenie też robi głęboka, przynajmniej jak na IPS, czerń.

Jest więc dobrze, ale nie napisałem jeszcze o jednej rzeczy, której zazwyczaj poświęcam góra dwa zdania. Chodzi o reakcję na dotyk. I tu zaczynają się problemy. Nie są one spowodowane spowolnieniami systemu. Co jakiś czas trzeba wcisnąć jakiś przycisk na ekranie kilka razy, ewentualnie wygasić ekran, odblokować go i powtórzyć czynność. Na ogół czułość nie sprawia problemów, ale takie kwiatki zdarzają się mimo wszystko zbyt często jak na smartfon. Na szczęście jest to jedyna, ale i tak poważna, wada wyświetlacza.

Windows Phone i wszystko, co wewnątrz

620-tka jest (zaraz po 520) najniżej pozycjonowanym modelem producenta, który działa pod kontrolą najaktualniejszej wersji systemu Windows Phone, oznaczonej numerem 8. Co jednak wnosi WP8? Okazuje się, że niewiele.
Zacznijmy od tego, że smartfony wyposażone w ósmą wersję systemu mogą mieć slot na kartę pamięci. No właśnie – mogą, bo nie wszystkie mają, szczęśliwie w 620-tce taki slot się znalazł (a w 920 nie ma…). Użyteczną funkcją jest tryb pamięci masowej (wreszcie!), dzięki czemu nie musimy już korzystać z Zune. Jednak jak ktoś chciałby zsynchronizować telefon z tym programem, to może się rozczarować – do synchronizacji danych oprócz windowsowego Eksploratora służy kolejna aplikacja. W praktyce jednak nie ma potrzeby jej używania – no chyba że ktoś ma bałagan w zbiorach i musi mieć wszystko pod ręką. Można więc do ograniczenia pamięci wewnętrznej wrzucać różne pliki – pytanie tylko, co będzie można otworzyć, ale o tym nieco później.

wp_ss_20130701_0013 wp_ss_20130701_0008

Kolejną „ważną” zmianą jest możliwość regulowania wielkości kafelków. Jednak i tu mamy do dyspozycji wybór rodzaju „albo takie, albo inne”. Nie możemy bowiem swobodnie regulować wielkości, możemy tylko wybrać kafelek standardowej wielkości, 4 razy mniejszy lub w niektórych wypadkach na całą szerokość ekranu. Co nie zmienia faktu, że mi to akurat średnio przeszkadzało. Schematy kolorystyczne zostały nieco zmienione. Jest więcej opcji, ale brakuje mi standardowego dla poprzedniej generacji systemu koloru niebieskiego, zamiast tego mamy intensywny kobalt lub blady błękit. No ale co kto lubi.
Bardziej we znaki dawała się kolejna (i jakże nowatorska) funkcja, mianowicie korektor dźwięku. Jeden z podstawowych (przynajmniej dla mnie) braków został wreszcie rozwiązany. Nie spodziewałem się jednak takiego sposobu umieszczenia korektora. Nie mamy dostępu do equalizera z poziomu odtwarzacza. By się dostać do korektora, musimy wyjść z odtwarzacza, wejść w ustawienia, później ustawienia audio, następnie wybrać daną opcję, wyjść z ustawień, powrócić do odtwarzacza… Ja rozumiem, że często nie zmienia się tych opcji, ale takie rozwiązanie jest naprawdę mało wygodne.

Zostało jednak sporo niedogodności. W dalszym ciągu personalizacja systemu jest mocno ograniczona, menadżera plików dalej brak, a pobrane ze standardowej przeglądarki dane nie mogą być zapisane w telefonie. Co prawda jest dostępna w Marketplace przeglądarka UC Browser, która taką funkcję oferuje – czy jednak nie powinno być to standardem w tej systemowej? Przeszkadzać może też wspólna regulacja głośności i brak profili dźwiękowych telefonu, jednak to już jest kwestia gustu. Dla mnie to zaleta, bo nie ma żadnych niespodzianek, a dźwięki można zawsze zamienić na wibracje jednym kliknięciem obok regulacji głośności. Reszta podobnych rozwiązań jest raczej mało denerwująca. I tutaj miało paść zdanie o braku funkcji drzemki, ale takowa jest. Po wyświetleniu się alarmu i włączeniu się dźwięku mamy dwa przyciski – „odłóż” (do drzemki właśnie) i „odrzuć”. Jak nietrudno się domyśleć, widziałem tylko jedną opcję… Nie da się tylko ustawić czasu drzemki, więc domyślnie jedyna słuszna wartość wynosi 10 minut.
Poza tym większych zmian brak. Interfejs w dalszym ciągu wygląda tak samo, a styl Metro jest widoczny wszędzie, w każdej opcji czy też aplikacji. Spójnie, czytelnie i ładnie – ale jak wspomniałem, bez zbytnich możliwości personalizacji. Można (ale w WP 7.5 też tak się dało) ustawić ikony, które wyświetlają stan na ekranie blokady, na przykład stan baterii, kalendarz czy inna aplikacja, która taką opcję oferuje. Szybkość działania nie pozostawia zbyt wiele do życzenia. Tutaj objawia się przewaga nad low-endowymi (i nie tylko) smartfonami z Androidem. Mocny dwurdzeniowy procesor Krait o częstotliwości taktowania 1 GHz, 512 MB RAMu i układ graficzny Adreno 305 – wszystko to składa się na chipset Snapdragon S4 (wersja dostępna choćby w HTC 8S). I zapewnia płynną pracę z wieloma uruchomionymi zadaniami w tle. Gorzej jest niestety ze stabilnością systemu – chociaż ze sprzętów z Windows Phone tylko urządzenia Nokii sprawiały pod tym względem problemy. Telefon potrafi się czasami wyłączyć bądź zrestartować. Nie występują wywalenia aplikacji do pulpitu, ale całkowite wyłączenie telefonu na pochwałę zdecydowanie nie zasługuje.

wp_ss_20130701_0030 wp_ss_20130701_0031 wp_ss_20130701_0032

Sklep Marketplace rozwija się, choć nie tak dynamicznie, jak oczekiwano. Aplikacji przybywa i są one coraz lepszej jakości (zwłaszcza gry), jednak dalej brakuje programów podstawowych, a te oferowane w sklepie niekiedy są w absurdalnych cenach. Cieszą wspomniane wcześniej gry – choć nowości to konwersje z innych systemów, to bardzo dobrze, że się pojawiają. Real Football 2013, Asphalt 7 czy Rayman Jungle Run to niektóre z tytułów, które pojawiły się ostatnio w sklepie Marketplace. Dalej jednak trzeba zapłacić za Angry Birds, nie ma praktycznie żadnych darmowych odtwarzaczy filmów, alternatywnych przeglądarek, nie mówiąc już o niszowych programach. Bardzo dobrze, że pojawiają się nowe aplikacje, ale niech też dodane zostaną te, które są absolutnymi „must-have’ami” i są dostępne u konkurencji, nierzadko za darmo.
Ostatnią rzeczą, o jakiej chciałem wspomnieć, jest kompletnie bezmyślne rozwiązanie kwestii synchronizacji danych. Nie wiem, czy jest to wada tylko i wyłącznie mojego egzemplarza, ale po podłączeniu telefonu do komputera pamięć telefonu nie była widoczna, gdy w smartfonie znajdowała się karta pamięci. Po wyjęciu nośnika zewnętrznego pamięć wewnętrzna w magiczny sposób stawała się dostępna.

Połączenia i wiadomości

Jeśli chodzi o zarządzanie połączeniami i wiadomościami, to aktualizacja systemu do wersji 8 nie przynosi żadnych zmian. Czyli kafelek telefonu przenosi nas w pierwszej kolejności do rejestru połączeń, gdzie zbiorczo wyświetlane są połączenia odebrane i nieodebrane. Zapisu chociażby wysłanych SMSów niestety brak. Poniżej znajdują się cztery przyciski – natychmiastowego połączenia z pocztą głosową, cyferblatu (niestety w dalszym ciągu bez SmartDiala), książki telefonicznej, a także wyszukiwania pozycji w rejestrze. Ta przedostatnia opcjonalnie może wyświetlać kontakty (niekoniecznie z numerem telefonu) z Facebooka, konta Hotmail, Nokia, Outlooka (w tym Exchange), Twittera czy LinkedIn lub chińskiego portalu mikroblogowego Sina Weibo. Źródeł jest więc naprawdę sporo, można je także filtrować. I tu pojawia się problem – kontakty nie są fizycznie zapisywane w telefonie, tylko importowane z karty SIM synchronizują się z kontem Hotmail. Choć są one na karcie, to i tak ich nie będzie widać, jeśli wyłączymy widoczność kontaktów z Hotmaila. Rozwiązanie kompletnie niezrozumiałe – jeśli nie chcę trzymać kontaktów w chmurze, powinienem mieć wybór, ale Microsoft niestety wie lepiej, i chcąc nie chcąc, musimy to zrobić. Wpisy z wszelkich źródeł lądują w hubie Kontaktów połączonych z podglądem portali społecznościowych. Do nowego kontaktu możemy oprócz zdjęcia przypisać rozbudowaną nazwę (imię, nazwisko, pseudonim, tytuł, etc.), telefon i e-mail z wyborem typu każdego z nich, oddzielny dzwonek i inne dane – przykładowo adresu, urodzin, witryny internetowej czy stanowiska. Na brak opcji zdecydowanie trudno narzekać. Kontakty można też organizować w grupy i wyciągnąć dowolną choćby na pulpit.

wp_ss_20130701_0005 wp_ss_20130701_0021 wp_ss_20130701_0022

Zdecydowanie nie można narzekać na głośność zarówno dzwonków, jak i rozmów w 620-tce. Dźwięk nadchodzącego połączenia jest słyszalny w każdej sytuacji i niezależnie od brzmienia wybranej melodii. Podobnie jest z rozmowami – maksymalny poziom w 10-stopniowej skali to dla mnie było zbyt dużo, co tylko i wyłącznie cieszy. Jadącego nieopodal nas pociągu to nie zagłuszy, ale w codziennym użytkowaniu nawet w centrum miasta nie powinniśmy mieć problemu z usłyszeniem rozmówcy. Jakość rozmów jest dobra. Choć głos jest lekko rozmyty, to jednak jest on naturalny i odpowiednio zbasowany, a także nie trzeszczy zbytnio na maksymalnej głośności (sukces – bo głośnik jest naprawdę donośny). Sporo gorzej jest jednak z naszą słyszalnością u rozmówców. Kilkakrotnie spotykałem się z opiniami, że słabo mnie słychać lub głos przerywa. Po wykluczeniu różnych czynników uznałem, że jest to wina mikrofonu – być może występująca tylko i wyłącznie w moim testowym egzemplarzu. Telefon ma system redukcji szumów (w praktyce jednak spisuje on się słabo) oraz obsługuje rozmowy w standardzie HD Voice.

wp_ss_20130701_0002 wp_ss_20130701_0003 wp_ss_20130701_0033

Wiadomości w dalszym ciągu zapisywane są w postaci chronologicznie uporządkowanych konwersacji. Po wejściu w rozmowę z danym kontaktem SMSy są wyświetlane w postaci dymków. Szkoda tylko, że domyślnie brak jakichkolwiek liczników – połączeń z podziałem na ich różne typy, SMSów, o danych już nie mówiąc. Wygoda klawiatury nie pozostawia zbyt wiele do życzenia. Literówki zdarzają się rzadko, jednak poprawia je skuteczny system autokorekty, który dodatkowo potrafi znacząco wpływać na szybkość pisania. Przydałby się nieco większy ekran, ale to już jest kwestia przyzwyczajenia.

Muzyka, wideo oraz inne multimedia

Telefony z Windows Phone nie nadają się dla maniaków filmów. Zaczynając od tego, że jedyne obsługiwane formaty to: MP4, WMV, H.264 i H.263 i do nich trzeba konwertować wszelkie pliki filmowe mające inne rozszerzenia. Szczęśliwie można to zrobić podczas wgrywania filmu w locie. Napisy? Nie ma problemu… jeśli tylko są wbudowane w film. Tak przygotowane obrazy spełniające wszelkie wymagania nawet do rozdzielczości Full HD odtwarzają się płynnie, co cieszy. Jednak aplikacja służąca do obsługi filmu jest delikatnie mówiąc, uboga w opcje. Poza faktami, że pliki odtwarzają się od miejsca, gdzie skończyliśmy je oglądać i możemy dopasowywać obraz do ekranu bądź zostawić pasy, program nie oferuje kompletnie nic. Co gorsza, w sklepie niestety brak dodatkowych odtwarzaczy. Aplikacja od Samsunga to przy tej od Microsoftu prawdziwy kombajn rodem z przyszłości.

wp_ss_20130701_0017

wp_ss_20130701_0016 wp_ss_20130701_0015

Z poziomu jednego kafelka możemy zarządzać zarówno filmami, jak i muzyką oraz podkastami i zewnętrznymi aplikacjami multimedialnymi – za to spory plus. Przesuwając okno aplikacji na boki, wyświetla nam się historia ostatnio odtwarzanych plików, zarówno filmowych, jak i muzycznych. Nie ogranicza się to tylko do zewnętrznych plików, i na przykład wejście w dany gatunek muzyczny czy w album to też osobna pozycja w rejestrze. Kolejną pozycją są ostatnio wgrane do telefonu pliki – podobnie jak w wypadku spisu ostatnio odtwarzanych wyświetla się tam zarówno muzyka, jak i wideo. Ostatnią zakładką są zewnętrzne aplikacje – Nokia Muzyka oraz te wgrane przez nas. Program od Nokii jest niewątpliwie bardzo ciekawy – jest to połączenie sklepu internetowego z muzyką (z całkiem sporą ofertą i nie takimi strasznymi cenami), radia internetowego oraz informacji o koncertach w okolicy. Korzystanie z niego jest darmowe lub płatne 16 złotych miesięcznie, co daje możliwość dowolnej nawigacji podczas słuchania radia internetowego (w standardzie liczba pominięć utworów z racji umów z wytwórniami jest ograniczona), lepszą jakością dźwięku, dostępu do muzyki na innych urządzeniach – coś na kształt konta premium w Spotify, WiMPie czy Deezerze. Nawiasem mówiąc, wszystkie te trzy aplikacje są już dostępne na Windows Phone. Konto premium w programie Nokii można przetestować za darmo przez 7 dni.

wp_ss_20130701_0009 wp_ss_20130701_0010 wp_ss_20130701_0011

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że w odtwarzaczu nie zmieniło się zbyt wiele. Dalej przesuwając okno na boki, mamy podział biblioteki na wykonawców, albumy, utwory, listy odtwarzania i gatunki. Każdego przedstawiciela danej opcji możemy wyciągnąć sobie na pulpit. Możemy także filtrować utwory z racji miejsca zapisu – karty microSD bądź wewnętrznej pamięci telefonu. Jeśli wejdziemy w danego wykonawcę, w tle wyświetla nam się grafika go przedstawiającego (choć nie zawsze). Opcjonalnie możemy też pobrać „nowinki” (tak to jest w aplikacji zapisane) o danym wykonawcy, jednak musimy zsynchronizować konto Microsoft i Facebooka z usługą Bing, z czego nie skorzystałem. I na tym kończy się dostęp do zewnętrznych informacji – nie możemy pobrać z poziomu telefonu okładek albumów czy też tagów. Dziwnie rozwiązano tworzenie playlisty. Najpierw musimy wybrać pliki, które będą teraz odtwarzane, a dopiero później można z nich zrobić listę – jakby nie dało się tego zrobić w jednym kroku… Oczywiście nie zabrakło standardowych opcji zapętlania, odtwarzania losowego czy też dodania plików do ulubionych. Są także wreszcie opcje poprawy brzmienia – equalizer, o którego działaniu nieco wcześniej już napisałem i możliwość włączenia opcji odtwarzania w systemie Dolby Digital. Obie te opcje działają tylko i wyłącznie na słuchawkach. Ta pierwsza oprócz kilkunastu predefiniowanych ustawień pozwala również na własne manipulowanie opcjami, jednak nie zapiszemy kilku własnych profili equalizera – własny jest zapisywany jako „Niestandardowy” i ustalając inne wartości, nadpisujemy oczywiście poprzednie. Odtwarzaczem możemy też zarządzać z poziomu uproszczonego okna na ekranie blokady. Po wyciągnięciu słuchawek z gniazda minijack odtwarzanie się zatrzymuje, a po ponownym ich podłączeniu nie jest wznawiane. Radio spisuje się… raczej spisywałoby się, gdyby było. Wielka szkoda, choć podobno moduł fizycznie jest i potrzebne jest jedynie odblokowanie programowe. Oprócz standardowego formatu MP3, pliki obsługiwane przez system mogą być zapisane w formacie WMA, WAV czy eAAC+. Szkoda, że Microsoft pominął tak popularne formaty jak OGG czy FLAC.

Jakość dźwięku na głośniku zadowala. Głośność jest spora, choć na najwyższym poziomie muzyka niezależnie od jakości nagrania potrafi być przesterowana. Po ściszeniu nie ma się do czego przyczepić. Możliwość wyodrębnienia linii basowej z naturalnie (jak na urządzenie mobilne) brzmiącego utworu odtworzonego na głośniku – bezcenne. Gorzej jest niestety na słuchawkach. Stawiam na to, że 620-tka ma ten sam układ odpowiedzialny za przetwarzanie dźwięku, co 920-tka. Testowany model nie jest tak głośny jak urządzenie Nokii z wyższej półki i trochę do pełnego komfortu na ulicy brakuje. Z brzmieniem jest przeciętnie – w standardzie dźwięk jest nienaturalnie zbasowany. Dopiero podbicie górnych częstotliwości sprawia, że talerze perkusji i gitarowe riffy nie brzmią jak za mgłą, a wokal pokazuje swoje piękno… jeśli nic z zewnątrz nie przeszkadza.

Interfejs aparatu może nie jest szczególnie bogaty w opcje, ale jest wygodny w obsłudze. Choć przyciski z prawej strony ekranu mogły być nieco większe. A są to: przełącznik trybu zdjęć/filmów, wybór kamerki (przednia jest całkiem niezłej jakości), wybór trybu pracy mocnej lampy LED oraz dodatki fotograficzne – Bing Vision, Sprytne zdjęcie i Panorama. Pierwszy dodatek to nic innego jak skaner kodów QR, drugi służy do zdjęć grupowych (wybiera najlepsze ujęcie). Działanie trzeciego jest oczywiste, choć trzeba przyzwyczaić się nieco do sposobu obsługi aplikacji. Jeśli chodzi o ustawienia zdjęć, możemy wybrać tryb robienia zdjęć (Auto, Noc, Nocny Portret, Zbliżenie, Sport, itp.), czułość ISO (do 800), wartość ekspozycji (w zakresie -2 do +2), balans bieli, proporcje zdjęcia i włączenie lampki wspomagającej autofocusa – tą rolę pełni dioda LED. A gdzie regulacja rozdzielczości, gdzie wyświetlenie pomocniczej siatki? O innych opcjach już nie wspominam, bo to już w telefonach z Windows Phone fantastyka, a u konkurencji codzienność. Co nie zmienia faktu, że to człowiek robi zdjęcia. Opcje filmowania ograniczają się do balansu bieli, włączenie ciągłego autofocusu i… regulacji rozdzielczości – HD lub WVGA. Można? Można. W oknie aplikacji jest widoczna strzałka, po kliknięciu której (albo przesunięciu w kierunku, który wskazuje) przenosimy się do szybko działającej galerii.

Jakość zdjęć nie zostawia konkurencji daleko w tyle, ale nie ma się też co wstydzić efektów. Spokojnie można je wyświetlać na komputerze lub wywołać. 5 megapikseli to nie jest zbyt dużo i można było zainwestować w sensor większej rozdzielczości. Przynajmniej trochę by to poprawiło ilość detali – kontury i powierzchnie są rozmazywane przez algorytm odszumiania, który usuwa również szczegóły. Zdjęcia nie są jednak przeostrzone, a szumów, przynajmniej w dzień, brak (detali jednak również). Tracenie ostrości na bokach jest raczej mało zauważalne, podobnie jak winieta lub zniekształcenia geometrii. Rewelacyjne są kolory – bardzo naturalne, nie za zimne, ale też nie cukierkowe. Trudno też narzekać na automatyczny balans bieli, który nie przepala nieba. Minimalna odległość łapania ostrości to około 10 centymetrów – nie jest to wynik wybitny. Do użytku oddano również tryb nocny. Stabilizacji optycznej jednak brak, więc zwiększenie czułości oraz czasu naświetlania skutkuje licznymi poruszonymi ujęciami. Lepsze jednak to niż nic. Oprócz tego można nagrywać filmy w maksymalnej rozdzielczości HD (720p). Ich jakość plasuje się lekko powyżej przeciętnej. Po rozdzielczości HD spodziewałem się dużo lepszej ostrości i ilości szczegółów. Praca kamery i kolory zasługują jednak na dobrą ocenę. I najlepsza rzecz na koniec – dwa mikrofony oprócz usuwania szumów zapewniają świetny dźwięk w głośnym otoczeniu. Przykład można obejrzeć poniżej – urywek koncertu został zarejestrowany około godziny 22:15 przy sztucznym świetle. Efekty tym bardziej więc zadowalają.

Przykładowe zdjęcia i filmy wykonane Lumią 620:

24 22 15

14 13 12

11 10 1

Internet

Przeglądarka zastosowana w telefonie to dalej standardowa aplikacja Microsoftu. Aktualizacja do najnowszej wersji systemu nie przyniosła żadnych zmian w interfejsie aplikacji bądź dodatkowych funkcjonalności. Co nie zmienia faktu, że tradycyjnie dla Windows Phone przeglądarka jest niesamowicie szybka i wygodna. Nie ma żadnych spowolnień, przestojów, przewijanie i zoomowanie witryn jest płynne. Brak jednak obsługi elementów flash na stronie – co nie pozostaje jednak bez wpływu na szybkość. Możemy pracować na kilku kartach jednocześnie. I taki sposób korzystania z Internetu również nie jest powolny. Brak jednak modnego ostatniu trybu incognito. Oprócz tego pojedynczą stronę możemy umieścić na pulpicie jako pojedynczy kafelek będący skrótem.

wp_ss_20130701_0019 wp_ss_20130701_0020

Bateria

Modele z serii Lumia, zwłaszcza te pracujące na WP8, nie cieszą się dobrą opinią, jeśli chodzi o czas pracy baterii. Praktycznie każdy model w różnego rodzaju testach ma czas pracy na baterii po stronie wad. Od razu więc napiszę – w tym wypadku nie jest inaczej. Przypadek? Nie sądzę…
Zarówno 920, jak i 900, a teraz 620-tkę przy moim użytkowaniu musiałem ładować w najlepszym wypadku następnego dnia rano. Zazwyczaj jednak telefon pracował od rana do wieczora. Przy czym zbytnio go nie eksploatowałem – internet nieco ponad pół godziny po WiFi lub 3G, kilkanaście wiadomości SMS, kilkadziesiąt minut rozmów, trochę muzyki i zdjęć. Więcej korzystania z przeglądarki i ładowanie jest jeszcze częstsze. Nigdy nie udało mi się, nawet na absolutnym luzie, przekroczyć dwóch dób pracy. Całe szczęście, że bateria jest wymienna i można nosić drugą zapasową, ew. zewnętrzną ładowarkę.

Podsumowanie

To właśnie Lumia. Szybka, czytelna w każdych warunkach. Jakość wyświetlacza jak za tę cenę (nieco ponad 600 zł w chwili publikacji) zdecydowanie zachęca do zakupu. Wszystko działa szybko, interfejs ładnie wygląda. Telefon jest świetnie wykonany, kompaktowy, a wyposażenie wstydu nie przynosi. Jakość multimediów może aż tak wspaniała nie jest, ale w tej półce nie ma na co narzekać. Skoro więc jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Teraz więc wymieniamy największe wady. Bateria, która zdecydowanie rozczarowuje. Nokia musi naprawdę ostro wziąć się do pracy, bo praktycznie w każdej Lumii (poza 720) czas pracy na pojedynczym ładowaniu jest zdecydowanie za krótki. Może ktoś powie, że nie ma w domu czy w innych miejscach gniazdek. Dobrze, może jest to więc względna wada. Inaczej jest z jakością dźwięku na słuchawkach, którą się zdecydowanie rozczarowałem. Aparat podobnie – jakość zdjęć jest co najwyżej dobra. I właśnie jakość zdjęć najlepiej podsumowuje Lumię 620. Jest ona dopracowana w podstawowych kwestiach (poza baterią), ale niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym. Bezpieczne wyjście w wypadku dylematu nad zakupem nowego telefonu, pod warunkiem, że zaakceptujemy też wady Windows Phone. Ogółem jest dobrze. „Szału” niby nie ma – ale wolę pozornie „nudny” telefon, którym nie chcę rzucić o ścianę po 3 dniach używania. Z 620-tką raczej to nam nie grozi. W dziesięciostopniowej skali smartfon Nokii oceniam na 7 z minusem.

Zalety:

  • bardzo dobrej jakości wyświetlacz
  • szybkie działanie
  • intuicyjny, wygodny i atrakcyjny interfejs
  • wyśmienita jakość materiałów i wykonania
  • dobra jakość rozmów + obsługa standardu HD Voice
  • wygodna, szybka przeglądarka internetowa
  • kompaktowe wymiary
  • wygodna klawiatura ekranowa

Wady:

  • rozczarowujący czas pracy na pojedynczym ładowaniu
  • standard microSIM
  • niezadowalająca jakość dźwięku na słuchawkach
  • problemy ze stabilnością systemu
  • niekiedy brak reakcji na dotyk
  • liczne ograniczenia systemu, w tym brak SmartDiala
  • ograniczone możliwości personalizacji

Udostępnij

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x